Monday 26 October 2015

Cytrynowo-czekoladowy tofurnik.

 

          W piątek miałam podejście numer dwa do tofurnika. Miałam wszystkie produkty oprócz agaru, dlatego użyłam galaretki cytrynowej. Było to jedyne odstępstwo od mojego prawie wegetariańskiego i wegańskiego ciasta.

Na spód użyłam:
Szklanki mieszanki orzechów(migdały, nerkowce, ziemne, laskowe, włoskie, słonecznik) namoczone przez noc w szklance wody. 
Trochę kaszy manny.

Masa:
Dwie kostki tofu, każda po 200 gram
Galaretka cytrynowa
Miód
Ksylitol
Mleko ryżowe o smaku kokosa

Polewa:
Prawie cała tabliczka ciemnej gorzkiej czekolady z chilli od Lindt
Owoce i sok granatu

          Ciasto zaczęłam od namoczenia dzień wcześniej szklanki orzechów (mieszanka laskowych, nerkowców, ziemnych, włoskich, trochę migdałów i słonecznika). W piętek wszystko zmiksowałam i wyłożyłam na blaszkę. Mój spód był zbyt mokry- za dużo wody, dlatego dodałam trochę kaszy manny , żeby zebrała wilgoć. Sądzę, że gdybym wcześniej je odcedziła, spód nie byłby tak mokry. W każdym razie kasza dała radę, spód  wsadziłam do zamrażalki na jakieś 30 minut. W tym czasie przygotowałam sobie masę i galaretkę, Dwie kostki tofu zmieliłam razem z 6 łyżeczkami miodu, sokiem z jednej cytryny, kilkoma łyżkami mleka kokosowego, żeby masa była bardziej gładka i dwoma łyżeczkami ksylitolu- wiem , może się wam wydawać dużo słodkiego, ale chciałam się pozbyć smaku tofu,dopiero potem mnie olśniło, że mogłam dodać więcej cytryny. Do gotowej masy dodałam galaretkę i wsadziłam znowu do zamrażalki. Całość pięknie się zastygła, w sumie to wyszły mi z tego lody. Ciasto włożyłam do lodówki, w której przeczekało do soboty. W sobotę wylałam na swój tofurnik rozpuszczoną gorzką czekoladę z chilli i posypałam go owocami granatu. Włożyłam znowu do lodówki, żeby się dobrze zastygła czekolada.

Wyszło wspaniałe!!! Moi mięsożerni znajomi też byli zachwyceni!! Tak!! O to chodziło:)

Cieszę się z mojego tofurnika. Już wiem co robić a czego nie następnym razem .

Kilka wskazówek i dla was:
1. Odcedźcie porządnie orzechy z wodu/ mleka, lub użyjcie ciasteczek.
2. Dodajcie przynajmniej dwie cytryny. Smak ciasta i tak się zmieni jak wszystkie składniki sobą przesiąkną. Ja w swoim pierwszym cieście nie dodałam cytryny, ale było ono całkowicie czekoladowe, więc cytryna byłby zbędna.
3. Dodajcie agar- jeśli jesteście na całkowitej diecie wegańskiej/ wegetariańskiej. Ja powoli przechodzę na wegetarianizm i drobne odstępstwa jeszcze mi się zdarzają.
4. Ciasto dobrze jest przygotować na kilka godzin przed przybyciem gości. Ja zaczęłam w piątek bo chciałam zaoszczędzić sobie trochę czasu w sobotę.
5. Tak naprawdę to możecie z tofu zrobić wszystko, to tylko zależy od was jak będzie wyglądać wasze ciasto i jak będzie smakować.
6. Wszyscy piszą o dodawaniu mleka kokosowego z puszki. Ja dodałam zwykłe mleko ryżowe o smaku kokosa i też mi wyszło.

Smacznego :)



Friday 23 October 2015

Makaron da się zrobić ze wszystkiego .


   Dziś, po ciężkim tygodniu pracy należało mi się coś dobrego na kolację :) Zdecydowałam się na makaron z cukinii z pomidorem i czerwoną cebulą. Makaron mogłabym jeść na okrągło, gdyby był zdrowszy ;p
Jakoś trzeba sobie radzić i umieć zastąpić ukochane produkty. Cukinia okazała się najlepszym na ten wieczór wyborem. Brakowało tylko lampki wina...

To robiłam po kolei:
1/2 cukinii obrałam i za pomocą obieraczki zrobiłam makaron. Wyszły mi cienkie płaty, które wrzuciłam do osolonej wrzącej wody. Trzymałam je jakieś 40 sek., po czym wyjęłam i odsączyłam.
Następnie pokroiłam 1/2 czerwonej cebuli i podsmażyłam na oleju rzepakowym z bazylią (kupiłam dziś w Biedronce za 4 zł, w biedronce również widziałam dziś makaron czekoladowy, jeszcze go nie próbowałam, ale zapewne niedługo nadarzy się okazja). Do cebuli dodałam pomidora i resztę cukinii, która mi została oraz bazylię, czosnek i zioła prowansalskie. Wszystko chwilę poddusiłam i gorącym sosem polałam cukinie. Wierzch posypałam parmezanem.

Taka kolacja dla jednej osoby w zupełności wystarczy. Jeśli jednak macie nie dosyt zawsze można zrobić więcej makaronu lub przygotować sobie jakąś sałatkę dodatkowo.

Ja teraz lecę robić tofurnik na jutrzejszą imprezę.


Czasem nie wychodzi i trzeba zastapic czyms innym


Czasem się zdarzy, że chcemy zbyt dobrze i nam  nie wychodzi . I mnie nie wyszło wczoraj z moim smoothie. Dałam za duzo mleka ryzowego o. Smaku kokosa i ono zabiło caly smak koktajlu....  a szkoda bo mógł być naprawdę dobry.

Trzeba bylo wymyślić cos na szybko. Wczoraj w sklepie ze zdrowa żywnością,  ktory otworzył się nieopodal mojego domu znalazlam taki o to przysmak. 
Gryczanki miodowe. calkowicie surowe i organiczne kostki gryczane ze slonecznikiem, miodem, rodzynkami i polskim miodem. Wow!!!  Szacunek dla osoby,ktora to cudo wymyśliła.  Sa tez dostępne smaki czekoladowy i owoce leśne.  Juz sie nie moge doczekac az ich wypróbuję.  Jak na razie odsyłam was na strone internetową,  żebyście mogli sie z nimi blizej zapoznac.

Dzieki za uratowanie mojego śniadania!!; )
www.rawandhappy.eu

Gryczanki,  jogurt i gruszka. Jest moc!! 

Thursday 22 October 2015

Lepiej zrobić dziś i mieć więcej wolnego! It's better to do this today and have more time tomorrow!!

Już dziś przygotuj swoje śniadanie,  a jutro ciesz się kilkoma minutami dłużej w łóżku 😁👍
Ja już dziś zrobiłam swoje jutrzejsze śniadanie.  

Do swojego smoothie użyłam:
Warstwa żółta:
1/2 banana
1/2 jabłka
Trochę mleka ryżowego z kokosem
Warstwa zielona:
Garść jarmużu
Troche cukini
Woda
Mleko ryżowe
Warstwa czerwona:
Pestki granatu
Kilka małych buraków
Sok z buraków
Mieszamy po kolei warstwy i wlewamy jedna po drugiej do słoiczka. 
Wkładamy do lodówki i gotowe.
Na zdrowie! 


It's always better to prepare your breakfast the day before and tomorrow enjoy the time you can spend more in bed !! I have already prepared my tomorrow's breakfast. 

For my smoothie I used:
Yellow layer:
1/2 banana 
1/2 apple
some rice coconut flavor milk

Green layer:
kale
zucchini 
some milk and water

Red layer:
Grenade
small beetroots and beetroots juice

Mix every layer separetly, then put them in the jar. 
Keep in fridge for night. 
That's all!


Mój pierwszy tofurnik.

 
        Odkąd zaczęłam się interesować kuchnia wege i raw naoglądałam się wielu postów odnośnie tofurnika. Oczywiście sama chciałam od razu go spróbować zrobić w domu. Po zapoznaniu się z wieloma przepisami i przeanalizowaniu naz, które nie były mi znane, jak agar, karob itp. podjęłam decyzję, że trzeba spróbować bez tych obco brzmiących produktów. Tak więc w swoim pierwszym tofurniku, agaru w ogóle nie dodałam, dałam za to budyń czekoladowy, na dobra sprawę nie potrzebnie, a karob zastąpiłam zwykłym kakao.

     Podam wam przepis na mój pierwszy tofurnik, który nie był zbyt wysoki, ponieważ użyłam jednego opakowania tofu a nie dwóch.

Tofurnik mocno czekoladowy:

Na spód:
jakieś 7 ciasteczek słodkich, pewnie pszennych z masą mnóstwa zła ( tak wiem, najgorsze co może być, jednak nic nie miałam pod ręką a do sklepu mi się nie chciało iść, ehh to lenistwo....)
około 1/4 kostki roztopionego masła

Na masę:
opakowanie tofu
kakao
budyń czekoladowy około 2 łyżek
cukier trzcinowy
mleko około 1/2 szklanki

Na polewę:
pół tabliczki gorzkiej 70% czekolady

Ciastka wrzuciłam do blendera i zmiksowałam z masłem. Następnie przełożyłam do foremki, uklepałam i włożyłam do lodówki.
W czasie kiedy spód zastygał , przygotowałam masę serową. Tofu wraz z kakao, tylko czubata łyżka stołowa, budyniem i cukrem -do smaku i mlekiem, wrzuciłam do pojemnika i używając blendera ręcznego zaczęłam miksować. Masa wyszła mi bardzo gładka i dość gęsta. przełożyłam ją na spód i włożyłam do lodówki na jakieś 3 godz. Po tym czasie przygotowałam czekoladę, którą polałam swoje ciasto. Na jeszcze nie zastygniętą czekoladę wrzuciłam trochę wiórków kokosowych. Całość wsadziłam do lodówki na całą noc.
  Od samego rana dnia następnego chodziło za mną to ciasto, jednak dzielnie się trzymałam do czasu po obiedzie, kiedy to mogłam się rozkoszować kawą i swoim niebywale słodkim ciastem... uuuu niebo...

Mojej rodzince też smakowało, chociaż mama cały czas mi powtarzała, że czuje tofu... ja tam czułam tylko słodką rozkosz...

Wskazówki dla was:
* dodajcie sok z cytryny- pozwoli wam zniwelować smak tofu
* użyjcie dwóch kostek tofu, a nie jednej, w tedy masy będzie więcej i ciasto wyjdzie wyższe
* już wiem po co był tego agar- agar to substancja żelująca, która jest używana zamiast żelatyny. Jeśli nie macie go pod ręką , śmiało użyjcie galaretki, ja tak zrobię następnym razem
* CIASTECZKA!!! zastąpcie czymś zdrowszym, np. płatkami owsianymi, lub ciastkami owsianymi, albo orzechami namoczonymi wcześniej w wodzie

Jak na razie był to mój pierwszy tofurnik. Jutro zabieram się za kolejny :)



Kolorowo w ten pochmurny dzień

  Dziś na śniadanie miałam dwie opcje,  albo omlet na słono albo słodka sałatka owocowa. Na czym stanęło?  Na sałatce�� Moja słabość do wszystkiego co słodkie jest niewyobrażalna..

Sałatka kojarzy mi sie z cieplym latem, kiedy najlepiej jest jesc orzeźwiające nas potrawy i schaładzajace. Jednak nawet w taka pochmurna pogodę warto jest dodac sobie troche słodyczy i slonca, chocby wlasnie poprzez sałatkę. 
Ja do swojej użyłam:
Kiwi
1/2 banana
1/2 jabłka
Troche nasion granatu
Migdałów
Łyżeczkę młodego jeczmienia
Łyżeczkę ostropestu
Pokruszonej chalwy
Łyżeczkę siemienia lnianego

Wszystko razem łączymy i jemy.  Smacznego.

Przed sałatka wypiłam ciepla wodę z miodem (odstaną przez noc ) z cytryną. Picie tej wody zapewni wam lepsza odporność-miod jako naturalny antybiotyk, i cytryna jako srodek odkwaszajacy organizm,  przede wszystkim oczyszczający i wspomagający pracę wątroby.

Wednesday 21 October 2015

Tak na dobry początek

    Na dobry początek wrzucam przepis na energetyzujące smoothie, które miałam dziś na śniadanie.
Zielony koktajl:
Kilka liści jarmużu
Banan
1/4 grejpfruta
Woda
Kilka listków świeżej pietruszki.
2 Łyżeczki nasion Chia
Całość wrzucamy do blendera i miksujemy az uzyskamy jednolita zielona konsystencję. Na koniec dodajemy chia, mieszamy i odstawiamy na 15min. Po 15 min mieszamy znowu I odstawiamy na noc do lodówki, rano wyciągamy i mamy gotowe śniadanie pelne energii😁👍 Mi wychodzi mala porcja, okolo 250-300 ml po dwoch godzinach jestem glodna i zjadam jakies owoce/orzechy lub warzywo.


image

Starego nowe początki

         Ile to już minęło? Rok, dwa miesiące i 15 dni. Tyle dokładnie minęło od mojego ostatniego wpisu na blogu. Co się zmieniło w moim życiu? Dużo. Nowa praca, nowi znajomi, nowe postanowienia, które się nie zawsze udały, znowu nowa praca, rozstania i powroty. Trochę tego było w moim życiu przez ostatni rok.

 Kto zaczynał coś od początku, po raz nasty, ten wie, że nie jest łatwo od tak pozostać przy swoim postanowieniu. Nie wystarczą dobre chęci i zapał, potrzeba czegoś więcej, potrzeba samozaparcia, potrzeba determinacji, siły napędowej, czegoś co da nam kopa.
        Ja po raz trzeci zaczynam na nowo pisanie bloga. Nie boję się tego przyznać, ponieważ nie znam osoby, której by coś wyszło za pierwszym razem. Chyba, że cudem, lub ów osoba jest naprawdę zdolna. 
     O czym jest ten mój blog? Mogę odpowiedzieć banalnie: o gotowaniu, a mogę to trochę rozwinąć: o pasji, którą zawsze miałam w sobie, ale nie do końca mi się chciało, a kiedy już się zachciało, to zaczęło powstawać coś ciekawego, dobrego, interesującego. Coś, co sprawia, że czuję się dobrze, że daje mi świadomość, iż miejsce w którym się znajduję jest właściwe, poczucie, że to co robię jest dobre... dobre dla mnie. Bo o to, w tym wszystkim chodzi, prawda? To co robimy ma nam samym dawać poczucie spełnienia, ma nas natchnąć, pchać do przodu, fascynować i sprawiać że każdego kolejnego dnia chcemy to robić. I przede wszystkim mamy to "coś" robić z miłości do siebie i dla siebie. Ja gotowanie uznaję za relaksację, mogę się wyciszyć, skupić maksymalnie na tym co robię. Czasem jest to chwila wytchnienia dla mnie i moje "5 minut".
      Blog, którego zaczynam pisać od nowa, jest i będzie o mojej pasji do garów przede wszystkim. Jak sami zauważycie nieco wcześniej są przepisy mięsne, to już jednak przeszłość. Przechodzę właśnie chyba jedną z największych przemian w moich życiu, otóż wchodzę na drogę  wegetarianizmu. Tak, ja osoba, która uwielbiała kiełbaski, flaki w wykonaniu mojego taty, kurczaka pod różnymi postaciami, i wiele wiele innych, zdecydowała, że czas zaprzestać i wziąć się w końcu za siebie. Nowe posty będą typowo wegetariańskie przeplatane veganizmem, kuchnią raw, bezmleczną , z odstawieniem pszenicy i jej produktów pochodnych oraz nabiału. Skąd taka decyzja? Pojawiał się ona jakieś trzy tygodnie temu, od tak, wstałam i stwierdziłam, że od dziś nie jem mięsa, i powiem wam, że nie miałam z tym najmniejszego problemu. odrzucenie mięsa przyszło mi bardzo łatwo, nie sądziłam, że będzie aż tak łatwo :) Jeśli chodzi o odrzucenie nabiału (mleko krowie, kefiry, jogurty, twarogi itp) to, jak na razie nie odstawiłam tego na 100%. Od czasu do czasu kupuje twaróg i jogurt ale używam ich bardziej jako dodatki do dań, np. do sosów, czy ser na kanapkę lub do smoothie. Nie umiem sobie jeszcze odmówić sera żółtego i pleśniowych i niebieskich itp, ale mam nadzieję, że z czasem sobie z tym poradzę. A mleko krowie zamieniłam na roślinne, dużo zdrowsze i dużo smaczniejsze. Z pszenicą jest podobnie, oczywiście biały chleb poszedł w całkowitą odstawę już wiele lat temu, natomiast ciasta, ciasteczka, słodkie bułeczki, makarony, pierogi z mąki pszennej, od czasu do czasu zawitają w moim menu, ale jest to bardzo rzadkie. Te postanowienia, założenia wzięły się z problemów ze skórą, wzdęciami, niemożnością poradzenia sobie ze zrzuceniem kilogramów, które gdzieś się tam mnie trzymają. każdy ma jakieś powody do zmienienia swojego życia i ja też te powody mam. Wiem też, że moje powody odnoszą się do mojego zdrowia i dobrego samopoczucia, i mam świadomość, że to co dzieje się teraz w moim życiu pozostanie ze mną na zawsze, a nie na chwilę lub dwie. Mój wybór odnośnie nie jedzenia pewnych rzeczy jest w 100% świadomy i przemyślany. Nie robię tego od tak, robię to DLA SIEBIE!! Powinniśmy zawsze nasze decyzje opierać przede wszystkim o swoje własne dobro. Liczymy się my i to co jest w nas. To TY jesteś swoją świątynią i to jak będziesz dbał o swoje mury da Ci ochronę na wiele lat i zapewni spokojne życie.

Jak widzicie już mi się wdarło słowo o samoświadomości i podchodzeniu do swojego ciała holistycznie... 
O innych rzeczach, nie związanych z jedzeniem też będę pisać, ponieważ sprawy takie jak samoświadomość, coaching, motywowanie, psychologia, fitness, zdrowe odżywianie i relacje społeczne też mnie interesują,ale o tym dowiecie się już w kolejnych postach. 

Na dziś to tyle, życzę spokojnej nocy i do usłyszenia jutro :)

Translate