Showing posts with label healthy. Show all posts
Showing posts with label healthy. Show all posts

Wednesday, 2 December 2015

Jedzenie.

      Skoro jest to blog kulinarny, to powinny się tu znaleźć zdjęcia jedzenia , które miałam okazję kosztować przez ostatnie trzy tygodnie mojego pobytu w Indiach.

Na początek, kilka refleksji na temat tutejszej kuchni.

1. Dużo, dużo i więcej.

Hindusi kochają jeść! Oni wręcz żyją dla jedzenia, w sumie nie ma co się dziwić, kto nie lubi usiąść i zjeść dobrego posiłku? Każdy lubi, a jeszcze lepiej jak ma się dobre towarzystwo i masę dobrego jedzenia. Hindusi bardzo lubią wszelkiego rodzaju imprezy czy spotkania na których można zjeść coś dobrego. Na początku są przystawki, najczęściej chutney i krążki cebuli, chipsy, pieczone pieczarki, potem jest czas na danie główne. Sosy mięsne lub bez mięsne i chlebki pszenne. Jedzenie w domu różni się od tego zamawianego i tego w restauracji. W domu oczywiście przyrządzimy to co chcemy i jak chcemy, mamy nad tym kontrolę, jak zamawiamy dania hinduskie na wynos to często może się zdarzyć, że owo danie będzie zbyt tłuste albo zbyt pikantne, jak zamawiamy w restauracji, mamy ten komfort, że jak nam coś nie pasuje to zawsze możemy zawołać kierownika i się poskarżyć.
     Zauważyłam, że rodziny z dziećmi zamawiają kilka dań, od których ugina się stół i każdy ma okazję do skosztowania wszystkiego. Rodzice siedzą rozmawiają jedzą, dzieci biegają po restauracji , matki próbują nakarmić te biegające dzieci. Wszystkiego jest dużo i starczy dla każdego.
    Młodzi Hindusi robią podobnie, zamawiają kilka dań, każdy ma swój talerz i może nałożyć sobie to na co ma ochotę, czasem jedzą z jednego talerza. Są głośni, śmieją się i nie przejmują się niczym, podobnie jak Hiszpanie albo Włosi. Nie myślcie sobie , że oni zawsze tak z "jednego gara", nie nie, zależy to od miejsca, w którym się znajdują i od dań jakie zamawiają. Są miejsca, gdzie zamawia się dal- rodzaj sosu z soczewicy , który jest podawany w stalowej misce, z której każdy może sobie nałożyć odpowiednią ilość na swój talerz i używając chapati, je się ten pyszny sos, chapati- rodzaj ichniego chleba z mieszanki różnych mąk, który smaży się na specjalnej patelni, podobny do naszych polskich naleśników, tylko że bez mleka.  To prawda, że wiele dań kuchni hinduskiej je się rękoma, a w sumie to jedną, prawą ręką, muszę przyznać, że ten sposób bardzo mi się podoba :) Poniżej zamieszczam zdjęcia, na których zobaczycie mój pierwszy indyjski obiad w restauracji.

                  Na początku dostaliśmy chutney z mięty i kolendry , oraz krążki cebuli, jest to popularna przystawka.  Zamówiliśmy również piwo, przed nalaniem do szklanki kelner zapytał się nas czy jest ono wystarczająco schłodzone i czy może je nam podać, podobało  mi się to, że ktoś pyta mnie o stopień schłodzenia piwa, które chcę wypić :) Hindusi są bardzo otwarci i gościnni i zauważam to za każdym razem. Czasem jednak tak ich troska o dobro klienta mnie zawstydza i lekko peszy. Rozumiem taka praca, a ty konsumencie się ciesz, że jesteś tak dobrze traktowany. W koszyku są trzy rodzaje chlebka, roti, cienki rodzaj chlebka, prawie jak francuski naleśnik, chapati jest równie cienkie co roti, z tą różnicą, że do tego ciasta nie dodaje się oliwy. Nan jest najgrubszym chlebkiem i jest wypiekany w specjalnym piecu. Co mnie jeszcze zaskoczyło to sposób podania, a raczej to, że pierwszą porcję sosu na mój talerz nałożył mi kelner! Tak, trochę to dziwne było. W każdym razie jedzenie było pyszne, sosy nie były za ciężkie i były dobrze doprawione, nie wypaliło nam pół twarzy po pierwszym kęsie:) To czego nie daliśmy rady zjeść zostało nam zapakowane i zabraliśmy ze sobą do domu. Miejsce, w którym byliśmy jest typowym dla kuchni indyjskiej, ceny są lekko zawyżone , jednak porcje dań to rekompensują. 
  

2. Jest tu wszystko. 
W Indiach znajdziecie restauracje, bary, knajpy, które można znaleźć w europejskich miastach i w USA. Hindusi mają wszystko i chcą więcej. Rynek gastronomiczny jest naprawdę duży i ciągle nienasycony. Masz ochotę na burgera? Nie ma problemu, my mamy wersję wege i zwykłą z normalnym mięchem. Porcje posiłków są duże ale nie olbrzymie, są może lekko za duże jak dla jednej osoby, natomiast idealne do podziału dla dwóch. Jedzenie w zależności do miejsca i tego co serwują się przyrządzane na wiele sposobów. Już dwa razy miałam okazję jeść burgera, w dwóch różnych miejscach i w pierwszym z nich bułka ociekała olejem, a w drugim była idealnie podpieczona.  Na załączonym zdjęciu jest burger z pierwszej restauracji, a której byłam zaraz po przylocie. Bułka była zbyt tłusta, nie byłam w stanie jej zjeść całej, w środku zamiast mięsa miałam kawałek sera twarogowego obtoczonego w panierce i usmażonego na oleju, panierki nie zjadłam, zjadłam natomiast ser, frytki dobre chrupkie , jednak znowu za dużo oleju, dobrze że w burgerze były jakieś warzywa i , że Izzy zamówił krewetki, które mogłam zjeść.
  
Wspominałam już w poprzednim poście, że znajdziecie tu każdy rodzaj kuchni i każdą potrawę. W sumie to podoba mi się ta różnorodność, pokazuje ona , że miejscowi nie boją się eksperymentować i lubią poznawać nowe dania.
Wegetariański burger z twarogiem w panierce, warzywami i frytkami.

Danie  Ishdeep'a , pure ziemniaczane, pierś z kurczaka, smażone krewetki, warzywa i pyszny sos miodowy z JD. 




   


3. Trzeba uważać na to co się je.
To jest bardzo oczywiste i każdy podróżujący musi mieć na uwadze przede wszystkim swoje dobro i dobro swojego żołądka. Nie próbowałam jeszcze kuchni z ulicy, nie dlatego, ze nie chcę ale dlatego, że obawiam się o swój żołądek. Raczej nie wskazane jest w pierwszych tygodniach swojego pobytu od razu rzucać się na każdy stragan i próbować wszystkiego. Ja miałam tą przykrość, że po jedzenia u znajomych, które było zamawiane dostałam w nocy dreszczy, było mi strasznie zimno, i niestety skończyło się na bieganiu do toalety. Dwa dni później cała sytuacja się powtórzyła i musiałam dostać lekarstwa przeciwbiegunkowe. Przykra sprawa , ale takie rzeczy się zdarzają. Teraz będę bardziej uważać na to co jem i gdzie jem.

4. Ceny nie zawsze są adekwatne do zamawianego jedzenia.
Ja mam to szczęście , że nie porusza się sama po mieście i sama nie chodzę jeść do restauracji. Gdyby tak było to znając moje szczęście chodziłabym do tych najdroższych i dałabym się naciągać. Nie umiem jeszcze szybko przeliczać cen dań na złotówki, jednak z tego co się orientuje to w niektórych miejscach ceny są lekko zawyżone, nie mówię tu o jakichś eleganckich restauracjach w nie wiadomo jak bardzo ekskluzywnej dzielnicy, mówię o restauracjach, które znajdują się w centrach handlowych.

Jedzenie można znaleźć wszędzie, na ulicy, w kinie, w centrum handlowym, w świątyni. Jedzą wszyscy i wszystko :)

Na koniec kilka zdjęć.
















Friday, 13 November 2015

Pora na pora.

  

       Tak z samego rana wrzucam pomysł na obiad z pora :) Danie jest szybkie, łatwe do przyrządzenia i znika w oka mgnieniu z talerzy, a i garnek można wylizać ;p
 Przepis jest dla 4 osób lub dla dwóch na dwa dni.

Potrzebujemy:
Makaron penne- mama kupiła ostatnio w Biedronce penne z maki durum i z mąki kukurydzianej bez glutenu, aż dziw , że mają takie rzeczy w Biedronce :)
dwa duże pory
jogurt grecki około 1/2 kubka
serek z ziołami- nie jest to konieczne, ja miałam serek ziołowy z soi , więc go zużyłam
mascarpone- daje on temu sosowi taką aksamitną strukturę, około 1/2 opakowania
ser feta 1/3 opakowania- dla słoności potrawy
dwie małe cebule- ja użyłam czerwonych
zioła - bazylia, oregano, zioła prowansalskie,majeranek
sól , pieprz, czosnek,

Najpierw zeszkliłam cebula i pora na oleju kokosowym. Następnie dodałam jogurty, sery, zioła według smaku i dusiłam wszystko przez około 15 minut. Moim początkowym planem było zapieczenie wszystkiego w piekarniku, ale zajęłoby to zbyt dużo czasu, a ja byłam już bardzo głodna:) W czasie kiedy sos się dusił ugotowałam makaron, około 9 minut, żeby był al dente. Całość przełożyłam do dużego garnka i wymieszałam.
Danie sycące, łatwe i dość szybkie do zrobienia.

Smacznego







Życzę smacznego

Wednesday, 4 November 2015

Wegetariańska lasagne.


       Co zrobić jak ma się pomidory, cukinię, makaron na lasagne, ser feta, 1/2 brokuła i szpinak? Lasagne!!
Najprostsza na świecie potrawa do przyrządzenia.
Oprócz podduszenia mrożonego szpinaku i zrobienia sosu nic innego nie zrobiłam :)

Na lasagne potrzebujemy: (ja użyłam keksówki)
5 makaronów do lasagne
2 pomidory
szpinak ( 1op. mrożonego)
małą cukinię
1/2 brokuła

Na sos:
1/2 kostki sera feta
3 łyżki kefiru/ jogurt naturalny
oregano
bazylię
czosnek
sól
pieprz
zioła prowansalskie
gałka muszkatałowa

             Najpierw wyłożyłam keksówkę papierem do pieczenia, następnie posmarowałam dno sosem z sera feta i układałam po kolei warstwy, pamiętając o sosie. Brokuła dałam na samą górę i posypałam go feta i polałam sosem. Całość wstawiłam do pieca na 30 min nagrzanego do 190 stopni, pod koniec gotowania można włączyć termoobieg.
Nie robiłam dużej porcji , ponieważ byłam tylko ja , mama i tato. Całość została pochłonięta w ekspresowym czasie.
Mojemu tacie mięsożercy też smakowało :)





Translate