Showing posts with label wegetariańskie. Show all posts
Showing posts with label wegetariańskie. Show all posts

Wednesday, 2 December 2015

Jedzenie.

      Skoro jest to blog kulinarny, to powinny się tu znaleźć zdjęcia jedzenia , które miałam okazję kosztować przez ostatnie trzy tygodnie mojego pobytu w Indiach.

Na początek, kilka refleksji na temat tutejszej kuchni.

1. Dużo, dużo i więcej.

Hindusi kochają jeść! Oni wręcz żyją dla jedzenia, w sumie nie ma co się dziwić, kto nie lubi usiąść i zjeść dobrego posiłku? Każdy lubi, a jeszcze lepiej jak ma się dobre towarzystwo i masę dobrego jedzenia. Hindusi bardzo lubią wszelkiego rodzaju imprezy czy spotkania na których można zjeść coś dobrego. Na początku są przystawki, najczęściej chutney i krążki cebuli, chipsy, pieczone pieczarki, potem jest czas na danie główne. Sosy mięsne lub bez mięsne i chlebki pszenne. Jedzenie w domu różni się od tego zamawianego i tego w restauracji. W domu oczywiście przyrządzimy to co chcemy i jak chcemy, mamy nad tym kontrolę, jak zamawiamy dania hinduskie na wynos to często może się zdarzyć, że owo danie będzie zbyt tłuste albo zbyt pikantne, jak zamawiamy w restauracji, mamy ten komfort, że jak nam coś nie pasuje to zawsze możemy zawołać kierownika i się poskarżyć.
     Zauważyłam, że rodziny z dziećmi zamawiają kilka dań, od których ugina się stół i każdy ma okazję do skosztowania wszystkiego. Rodzice siedzą rozmawiają jedzą, dzieci biegają po restauracji , matki próbują nakarmić te biegające dzieci. Wszystkiego jest dużo i starczy dla każdego.
    Młodzi Hindusi robią podobnie, zamawiają kilka dań, każdy ma swój talerz i może nałożyć sobie to na co ma ochotę, czasem jedzą z jednego talerza. Są głośni, śmieją się i nie przejmują się niczym, podobnie jak Hiszpanie albo Włosi. Nie myślcie sobie , że oni zawsze tak z "jednego gara", nie nie, zależy to od miejsca, w którym się znajdują i od dań jakie zamawiają. Są miejsca, gdzie zamawia się dal- rodzaj sosu z soczewicy , który jest podawany w stalowej misce, z której każdy może sobie nałożyć odpowiednią ilość na swój talerz i używając chapati, je się ten pyszny sos, chapati- rodzaj ichniego chleba z mieszanki różnych mąk, który smaży się na specjalnej patelni, podobny do naszych polskich naleśników, tylko że bez mleka.  To prawda, że wiele dań kuchni hinduskiej je się rękoma, a w sumie to jedną, prawą ręką, muszę przyznać, że ten sposób bardzo mi się podoba :) Poniżej zamieszczam zdjęcia, na których zobaczycie mój pierwszy indyjski obiad w restauracji.

                  Na początku dostaliśmy chutney z mięty i kolendry , oraz krążki cebuli, jest to popularna przystawka.  Zamówiliśmy również piwo, przed nalaniem do szklanki kelner zapytał się nas czy jest ono wystarczająco schłodzone i czy może je nam podać, podobało  mi się to, że ktoś pyta mnie o stopień schłodzenia piwa, które chcę wypić :) Hindusi są bardzo otwarci i gościnni i zauważam to za każdym razem. Czasem jednak tak ich troska o dobro klienta mnie zawstydza i lekko peszy. Rozumiem taka praca, a ty konsumencie się ciesz, że jesteś tak dobrze traktowany. W koszyku są trzy rodzaje chlebka, roti, cienki rodzaj chlebka, prawie jak francuski naleśnik, chapati jest równie cienkie co roti, z tą różnicą, że do tego ciasta nie dodaje się oliwy. Nan jest najgrubszym chlebkiem i jest wypiekany w specjalnym piecu. Co mnie jeszcze zaskoczyło to sposób podania, a raczej to, że pierwszą porcję sosu na mój talerz nałożył mi kelner! Tak, trochę to dziwne było. W każdym razie jedzenie było pyszne, sosy nie były za ciężkie i były dobrze doprawione, nie wypaliło nam pół twarzy po pierwszym kęsie:) To czego nie daliśmy rady zjeść zostało nam zapakowane i zabraliśmy ze sobą do domu. Miejsce, w którym byliśmy jest typowym dla kuchni indyjskiej, ceny są lekko zawyżone , jednak porcje dań to rekompensują. 
  

2. Jest tu wszystko. 
W Indiach znajdziecie restauracje, bary, knajpy, które można znaleźć w europejskich miastach i w USA. Hindusi mają wszystko i chcą więcej. Rynek gastronomiczny jest naprawdę duży i ciągle nienasycony. Masz ochotę na burgera? Nie ma problemu, my mamy wersję wege i zwykłą z normalnym mięchem. Porcje posiłków są duże ale nie olbrzymie, są może lekko za duże jak dla jednej osoby, natomiast idealne do podziału dla dwóch. Jedzenie w zależności do miejsca i tego co serwują się przyrządzane na wiele sposobów. Już dwa razy miałam okazję jeść burgera, w dwóch różnych miejscach i w pierwszym z nich bułka ociekała olejem, a w drugim była idealnie podpieczona.  Na załączonym zdjęciu jest burger z pierwszej restauracji, a której byłam zaraz po przylocie. Bułka była zbyt tłusta, nie byłam w stanie jej zjeść całej, w środku zamiast mięsa miałam kawałek sera twarogowego obtoczonego w panierce i usmażonego na oleju, panierki nie zjadłam, zjadłam natomiast ser, frytki dobre chrupkie , jednak znowu za dużo oleju, dobrze że w burgerze były jakieś warzywa i , że Izzy zamówił krewetki, które mogłam zjeść.
  
Wspominałam już w poprzednim poście, że znajdziecie tu każdy rodzaj kuchni i każdą potrawę. W sumie to podoba mi się ta różnorodność, pokazuje ona , że miejscowi nie boją się eksperymentować i lubią poznawać nowe dania.
Wegetariański burger z twarogiem w panierce, warzywami i frytkami.

Danie  Ishdeep'a , pure ziemniaczane, pierś z kurczaka, smażone krewetki, warzywa i pyszny sos miodowy z JD. 




   


3. Trzeba uważać na to co się je.
To jest bardzo oczywiste i każdy podróżujący musi mieć na uwadze przede wszystkim swoje dobro i dobro swojego żołądka. Nie próbowałam jeszcze kuchni z ulicy, nie dlatego, ze nie chcę ale dlatego, że obawiam się o swój żołądek. Raczej nie wskazane jest w pierwszych tygodniach swojego pobytu od razu rzucać się na każdy stragan i próbować wszystkiego. Ja miałam tą przykrość, że po jedzenia u znajomych, które było zamawiane dostałam w nocy dreszczy, było mi strasznie zimno, i niestety skończyło się na bieganiu do toalety. Dwa dni później cała sytuacja się powtórzyła i musiałam dostać lekarstwa przeciwbiegunkowe. Przykra sprawa , ale takie rzeczy się zdarzają. Teraz będę bardziej uważać na to co jem i gdzie jem.

4. Ceny nie zawsze są adekwatne do zamawianego jedzenia.
Ja mam to szczęście , że nie porusza się sama po mieście i sama nie chodzę jeść do restauracji. Gdyby tak było to znając moje szczęście chodziłabym do tych najdroższych i dałabym się naciągać. Nie umiem jeszcze szybko przeliczać cen dań na złotówki, jednak z tego co się orientuje to w niektórych miejscach ceny są lekko zawyżone, nie mówię tu o jakichś eleganckich restauracjach w nie wiadomo jak bardzo ekskluzywnej dzielnicy, mówię o restauracjach, które znajdują się w centrach handlowych.

Jedzenie można znaleźć wszędzie, na ulicy, w kinie, w centrum handlowym, w świątyni. Jedzą wszyscy i wszystko :)

Na koniec kilka zdjęć.
















Tuesday, 10 November 2015

Nadziane ciasto.

      

              Ostatnio, jak moja mama kupiła ciasto filo, to zrobiłam coś na wzór strudla z jabłkami i cynamonem. Było przepyszne :) Cała rodzina się zajadała. Dziś na obiad ponownie było ciasto filo nadziane szpinakiem, fetą i mascarpone.

Potrzebujemy :
Całe opakowanie ciasta filo.
1/2 op. sera feta
1/2 op. sera mascarpone
sól
pieprz
czosnek
zioła prowansalskie
1/4 kostki masła do posmarowania płatów ciasta
1/2 opakowania mrożonego szpinaku.

      Szpinak podsmażyłam na patelni na oleju kokosowym z czosnkiem, serem feta i mascarpone. Małą blaszkę wyłożyłam papierem do pieczenia i zaczęłam wykładać ciasto posmarowane roztopionym masłem. Najpierw wyłożyłam cztery płaty ciasta i nałożyłam na nie szpinak, następnie złożyłam dwa płaty i przykryłam nimi szpinak. Kolejne dwa płaty zrolowałam i położyłam po bokach formy. Całość posmarowałam mlekiem i posypałam ziołami.  Gotowe ciasto włożyłam do nagrzanego do 190 stopni piekarnika i piekłam około 20 minut, do zarumienienia się górnej warstwy ciasta.

Uważajcie podczas smarowania ciasta, może wam łatwo się porwać. Ciasto nie jest plastyczne, są to bardzo cienkie płaty. Następnym razem wyłożę 6 płatów na spód a 2 dam na górę.

  Danie możemy podawać z sałatką i sosem czosnkowym.

Smacznego








Szybka sałatka na kolację.

    



             Co można zjeść na kolację, aby było szybko, łatwo i smacznie? Ja polecam sałatkę z tuńczykiem w sosie własnym, sałatą rzymską, rukolą i ciabattą i pomidorami.

Na dwie porcje:
Główka sałaty rzymskiej
dwa pomidory
puszka tuńczyka
rukola
jedna ciabatta podpieczona w piekarniku

Kroimy mieszamy i zajadamy. Smacznego :)





Zdrowe czy nie zdrowe, o to jest pytanie?

  
   W życiu większości ludzi przychodzi moment, kiedy decydują się na zmianę swojego stylu życia, swoich dotychczasowych przyzwyczajeń. Najczęściej jest to związane z jedzeniem, z poprawą swojego stanu zdrowia, zrzuceniem kilku kilogramów. Odrzucamy wszystko to co "niezdrowe" i zaczynamy jeść zdrowsze produkty. Czytamy etykiety, czytamy art. w prasie, w internecie, i zaczynamy się zastanawiać, czy aby na pewno jest to dobre dla nas? Pojawiają się nazwy jak karob, karagen, alginian sodu itp, itd. Jest jeszcze wiele, wiele innych substancji, które są dodawane do pokarmów przeznaczonych dla wegetarian i wegan.

      I tak np. dzięki tym modyfikacjom mamy ser wegański i szynkę wegańską, oraz kiełbasy i innego rodzaju.
Ja jakiś czas temu kupiłam wegetariański ser i wędlinę na bazie białka sojowego, białka pszennego, karagenu, mączki chleba świętojańskiego, rafinowanego oleju kokosowego, oleju rzepakowego i emulgatorów. Szczerze to się zaczęłam zastanawiać, czy by na pewno dobrze zrobiłam.
Z ciekawości poczytałam o sub. wykorzystanych do produkcji tych "dobrodziejstw" i np.  
* Guma karobowa, mączka chleba świętojańskiego (znana również jako karob, w artykułach spożywczych oznaczony E410) – naturalny polisacharyd otrzymywany z nasion szarańczyna strąkowego nazywanego też drzewem świętojańskim. Wykorzystywana głównie w przemyśle spożywczym jako dodatek do żywności zagęszczający oraz stabilizujący produkty. Występuje jako biały lub żółtobiały proszek. Posiada charakterystyczny słodkawy smak i zapach podobny do czekolady. Jest zamiennikiem kakao dla osób uczulonych na czekoladę oraz używany jest do słodzenia żywności i jako substytut czekolady. (źródło Wikipedia) Skutki przedawkowania :Spożyta w nadmiarze może powodować wzdęcia, podobnie jak w przypadku innych niestrawionych polisacharydów, przetwarzanych przez florę bakteryjną jelit. Ogólnie jednak jest nieszkodliwa, a badania wykazały, że może obniżać poziom cholesterolu we krwi.( źródło Maczka-chleba-swietojanskiego)
* Karagen - Wikipedia Vitalia .
* Olej kokosowy, do którego raczej nie można się przyczepić
*Białko pszenne( gluten) nie wskazany dla osób z celiakią . Ciekawostka Grubacka pisze o chlebie
* Białko sojowe , używane jako zagęszczacz w produktach wegańskich i wegetariańskich . Ciekawostka o soi

    To tylko kilka informacji, które znalazłam w internecie, jest ich tam o wiele, wiele więcej. Ja nie chcę nikogo zniechęcać lub zachęcać do jedzenia opisanych przeze mnie produktów. Kupiłam je bo byłam ciekawa smaku, tekstury i chciałam sobie zastąpić prawdziwy ser i szynkę. Jeśli chodzi o zapach sera, to czuć soje, w smaku jest mdły, bardzo gumowy, nie roztapia się tak jak prawdziwy. Szynka różni się tylko zapachem, wyczuwa się zapach wędliny, dzięki aromatom i zawiera w sobie oliwki . Jeśli miałabym to jeść codziennie, to nie dziękuję. Spróbowałam i więcej nie kupię bo: a. nie spełniło moich oczekiwań, b. jest drogie, c. nie smakuje mi, d. wolę już od czasu do czasu zjeść normalny ser, a bez szynki obchodzę się już jakiś czas i mogę bez niej żyć nadal. 
 To czy chcecie jeść te produkty zależy od was, jeśli będziecie się po nich czuć dobrze i nic wam nie będzie dolegać to droga wolna, ja wiem, że nie będę kupować więcej tych sero- i wędlino-podobnych wyrobów. Zakupy wege - link do zakupionych przeze mnie produktów wegetariańskich

   
Tost z szynką z soi i serem sojowym oraz kanapka z pastą z awokado i pomidorem

Na spróbowanie zrobiłam sobie tosta z szynką i serem. Ser się nie rozpuścił i był gumowy w smaku, szynka również gumowa...


Wednesday, 4 November 2015

Wegetariańska lasagne.


       Co zrobić jak ma się pomidory, cukinię, makaron na lasagne, ser feta, 1/2 brokuła i szpinak? Lasagne!!
Najprostsza na świecie potrawa do przyrządzenia.
Oprócz podduszenia mrożonego szpinaku i zrobienia sosu nic innego nie zrobiłam :)

Na lasagne potrzebujemy: (ja użyłam keksówki)
5 makaronów do lasagne
2 pomidory
szpinak ( 1op. mrożonego)
małą cukinię
1/2 brokuła

Na sos:
1/2 kostki sera feta
3 łyżki kefiru/ jogurt naturalny
oregano
bazylię
czosnek
sól
pieprz
zioła prowansalskie
gałka muszkatałowa

             Najpierw wyłożyłam keksówkę papierem do pieczenia, następnie posmarowałam dno sosem z sera feta i układałam po kolei warstwy, pamiętając o sosie. Brokuła dałam na samą górę i posypałam go feta i polałam sosem. Całość wstawiłam do pieca na 30 min nagrzanego do 190 stopni, pod koniec gotowania można włączyć termoobieg.
Nie robiłam dużej porcji , ponieważ byłam tylko ja , mama i tato. Całość została pochłonięta w ekspresowym czasie.
Mojemu tacie mięsożercy też smakowało :)





Monday, 26 October 2015

Cytrynowo-czekoladowy tofurnik.

 

          W piątek miałam podejście numer dwa do tofurnika. Miałam wszystkie produkty oprócz agaru, dlatego użyłam galaretki cytrynowej. Było to jedyne odstępstwo od mojego prawie wegetariańskiego i wegańskiego ciasta.

Na spód użyłam:
Szklanki mieszanki orzechów(migdały, nerkowce, ziemne, laskowe, włoskie, słonecznik) namoczone przez noc w szklance wody. 
Trochę kaszy manny.

Masa:
Dwie kostki tofu, każda po 200 gram
Galaretka cytrynowa
Miód
Ksylitol
Mleko ryżowe o smaku kokosa

Polewa:
Prawie cała tabliczka ciemnej gorzkiej czekolady z chilli od Lindt
Owoce i sok granatu

          Ciasto zaczęłam od namoczenia dzień wcześniej szklanki orzechów (mieszanka laskowych, nerkowców, ziemnych, włoskich, trochę migdałów i słonecznika). W piętek wszystko zmiksowałam i wyłożyłam na blaszkę. Mój spód był zbyt mokry- za dużo wody, dlatego dodałam trochę kaszy manny , żeby zebrała wilgoć. Sądzę, że gdybym wcześniej je odcedziła, spód nie byłby tak mokry. W każdym razie kasza dała radę, spód  wsadziłam do zamrażalki na jakieś 30 minut. W tym czasie przygotowałam sobie masę i galaretkę, Dwie kostki tofu zmieliłam razem z 6 łyżeczkami miodu, sokiem z jednej cytryny, kilkoma łyżkami mleka kokosowego, żeby masa była bardziej gładka i dwoma łyżeczkami ksylitolu- wiem , może się wam wydawać dużo słodkiego, ale chciałam się pozbyć smaku tofu,dopiero potem mnie olśniło, że mogłam dodać więcej cytryny. Do gotowej masy dodałam galaretkę i wsadziłam znowu do zamrażalki. Całość pięknie się zastygła, w sumie to wyszły mi z tego lody. Ciasto włożyłam do lodówki, w której przeczekało do soboty. W sobotę wylałam na swój tofurnik rozpuszczoną gorzką czekoladę z chilli i posypałam go owocami granatu. Włożyłam znowu do lodówki, żeby się dobrze zastygła czekolada.

Wyszło wspaniałe!!! Moi mięsożerni znajomi też byli zachwyceni!! Tak!! O to chodziło:)

Cieszę się z mojego tofurnika. Już wiem co robić a czego nie następnym razem .

Kilka wskazówek i dla was:
1. Odcedźcie porządnie orzechy z wodu/ mleka, lub użyjcie ciasteczek.
2. Dodajcie przynajmniej dwie cytryny. Smak ciasta i tak się zmieni jak wszystkie składniki sobą przesiąkną. Ja w swoim pierwszym cieście nie dodałam cytryny, ale było ono całkowicie czekoladowe, więc cytryna byłby zbędna.
3. Dodajcie agar- jeśli jesteście na całkowitej diecie wegańskiej/ wegetariańskiej. Ja powoli przechodzę na wegetarianizm i drobne odstępstwa jeszcze mi się zdarzają.
4. Ciasto dobrze jest przygotować na kilka godzin przed przybyciem gości. Ja zaczęłam w piątek bo chciałam zaoszczędzić sobie trochę czasu w sobotę.
5. Tak naprawdę to możecie z tofu zrobić wszystko, to tylko zależy od was jak będzie wyglądać wasze ciasto i jak będzie smakować.
6. Wszyscy piszą o dodawaniu mleka kokosowego z puszki. Ja dodałam zwykłe mleko ryżowe o smaku kokosa i też mi wyszło.

Smacznego :)



Friday, 23 October 2015

Makaron da się zrobić ze wszystkiego .


   Dziś, po ciężkim tygodniu pracy należało mi się coś dobrego na kolację :) Zdecydowałam się na makaron z cukinii z pomidorem i czerwoną cebulą. Makaron mogłabym jeść na okrągło, gdyby był zdrowszy ;p
Jakoś trzeba sobie radzić i umieć zastąpić ukochane produkty. Cukinia okazała się najlepszym na ten wieczór wyborem. Brakowało tylko lampki wina...

To robiłam po kolei:
1/2 cukinii obrałam i za pomocą obieraczki zrobiłam makaron. Wyszły mi cienkie płaty, które wrzuciłam do osolonej wrzącej wody. Trzymałam je jakieś 40 sek., po czym wyjęłam i odsączyłam.
Następnie pokroiłam 1/2 czerwonej cebuli i podsmażyłam na oleju rzepakowym z bazylią (kupiłam dziś w Biedronce za 4 zł, w biedronce również widziałam dziś makaron czekoladowy, jeszcze go nie próbowałam, ale zapewne niedługo nadarzy się okazja). Do cebuli dodałam pomidora i resztę cukinii, która mi została oraz bazylię, czosnek i zioła prowansalskie. Wszystko chwilę poddusiłam i gorącym sosem polałam cukinie. Wierzch posypałam parmezanem.

Taka kolacja dla jednej osoby w zupełności wystarczy. Jeśli jednak macie nie dosyt zawsze można zrobić więcej makaronu lub przygotować sobie jakąś sałatkę dodatkowo.

Ja teraz lecę robić tofurnik na jutrzejszą imprezę.


Thursday, 22 October 2015

Mój pierwszy tofurnik.

 
        Odkąd zaczęłam się interesować kuchnia wege i raw naoglądałam się wielu postów odnośnie tofurnika. Oczywiście sama chciałam od razu go spróbować zrobić w domu. Po zapoznaniu się z wieloma przepisami i przeanalizowaniu naz, które nie były mi znane, jak agar, karob itp. podjęłam decyzję, że trzeba spróbować bez tych obco brzmiących produktów. Tak więc w swoim pierwszym tofurniku, agaru w ogóle nie dodałam, dałam za to budyń czekoladowy, na dobra sprawę nie potrzebnie, a karob zastąpiłam zwykłym kakao.

     Podam wam przepis na mój pierwszy tofurnik, który nie był zbyt wysoki, ponieważ użyłam jednego opakowania tofu a nie dwóch.

Tofurnik mocno czekoladowy:

Na spód:
jakieś 7 ciasteczek słodkich, pewnie pszennych z masą mnóstwa zła ( tak wiem, najgorsze co może być, jednak nic nie miałam pod ręką a do sklepu mi się nie chciało iść, ehh to lenistwo....)
około 1/4 kostki roztopionego masła

Na masę:
opakowanie tofu
kakao
budyń czekoladowy około 2 łyżek
cukier trzcinowy
mleko około 1/2 szklanki

Na polewę:
pół tabliczki gorzkiej 70% czekolady

Ciastka wrzuciłam do blendera i zmiksowałam z masłem. Następnie przełożyłam do foremki, uklepałam i włożyłam do lodówki.
W czasie kiedy spód zastygał , przygotowałam masę serową. Tofu wraz z kakao, tylko czubata łyżka stołowa, budyniem i cukrem -do smaku i mlekiem, wrzuciłam do pojemnika i używając blendera ręcznego zaczęłam miksować. Masa wyszła mi bardzo gładka i dość gęsta. przełożyłam ją na spód i włożyłam do lodówki na jakieś 3 godz. Po tym czasie przygotowałam czekoladę, którą polałam swoje ciasto. Na jeszcze nie zastygniętą czekoladę wrzuciłam trochę wiórków kokosowych. Całość wsadziłam do lodówki na całą noc.
  Od samego rana dnia następnego chodziło za mną to ciasto, jednak dzielnie się trzymałam do czasu po obiedzie, kiedy to mogłam się rozkoszować kawą i swoim niebywale słodkim ciastem... uuuu niebo...

Mojej rodzince też smakowało, chociaż mama cały czas mi powtarzała, że czuje tofu... ja tam czułam tylko słodką rozkosz...

Wskazówki dla was:
* dodajcie sok z cytryny- pozwoli wam zniwelować smak tofu
* użyjcie dwóch kostek tofu, a nie jednej, w tedy masy będzie więcej i ciasto wyjdzie wyższe
* już wiem po co był tego agar- agar to substancja żelująca, która jest używana zamiast żelatyny. Jeśli nie macie go pod ręką , śmiało użyjcie galaretki, ja tak zrobię następnym razem
* CIASTECZKA!!! zastąpcie czymś zdrowszym, np. płatkami owsianymi, lub ciastkami owsianymi, albo orzechami namoczonymi wcześniej w wodzie

Jak na razie był to mój pierwszy tofurnik. Jutro zabieram się za kolejny :)



Wednesday, 7 May 2014

Dzień siódmy


Hej:) 
Dziś zaczął się dzień siódmy mojego detoksu. Och jeszcze trzy dni i koniec oczyszczania, a potem czas na właściwa dietę:)
W tym poście pokażę co jadłam na śniadania, obiady i kolacje. Większość się powtarza, ponieważ jak szykuję jedzenie to na dwa dniu z rzędu, jedynie śniadania sobie urozmaicam:) Właściwie to nadal jadę na warzywach i owocach, wczoraj mogłam zjeść kaszę gryczaną, co ciekawe odmierzyłam sobie 50g kaszy niegotowanej, a po ugotowaniu wyszło mi jej 200g, czyli kasza 4 krotnie zwiększyła swoją objętość. Podczas gotowania kasz, ryżu czy nawet makaronu trzeba uważać ile się ich gotuje, bo jak widać zwiększają swoją objętość wielokrotnie.

Przedwczoraj na śniadanie miałam dwa zmiksowane kiwi. Czystej w swojej postaci, bez żadnych dodatków.

 Wczoraj na śniadanie było zmiksowane jabłko i kiwi z jogurtem, łyżeczką masła orzechowego i pestkami dyni.



Dziś na śniadanie miałam zmiksowanego ananasa z kiwi ( jakiś miesiąc temu sobie zamroziłam i trzymałam na dobrą okazję:)) do tego dodałam jogurt grecki i pokrojone kiwi.

Mówiłam już, że uwielbiam koktajle??;p Dodatkowo wypijam około 2l wody dziennie i wczoraj jeszcze świeżo wyciskany koktajl z selera, buraka i grejpfruta.

Na obiad przedwczoraj była gotowana marchewka z przyprawami. Jakiś czas temu kupiłam w Lidlu całkiem ciekawe przyprawy:
i tak sobie z nimi eksperymentuje i dodaje do różnych potraw. Powiem wam, że marchewka z apple&orange smakuje naprawdę dobrze, podkreślony jest jej słodki smak, a jeszcze jak się doda trochę tego pieprzu i cynamonu to naprawdę ciekawa kompozycja wychodzi:)


Przedwczoraj na kolacje był gotowany brokuł z marchewka i kiełkami brokuł w sosie musztardowym. Hmm pychaa!! Jak się okazuje warzywa nie muszą być nudne i mdłe:)


Wczoraj  i dziś i pewnie jeszcze jutro;p na kolację będzie, było i jest curry z kalafiorem i pieczarkami, a dziś dodatkowo z pomidorami. Do tego mixu użyłam całego kalafiora, 60dag pieczarek i jednego dużego pomidora, przyprawy: curry, garam masala(hinduska przyprawa), pieprz, trochę soli, czosnek granulowany i trochę ketchupu. Dodatkowo 100 gram kaszy gryczanej.



A na obiad sałatka bardzo wiosenna!!! 1/2 ogórka, 2 rzodkiewki i rukola plus kiełki brokuła i kefir:) Sama radość, samo zdrowie, sama przyjemność!!!

Powiem szczerze nie odbyło się bez małych pokus w postaci dwóch cukierków toffi, ale wynika to z braku węglowodanów i za niskiego poziomu cukru. w każdym razie już dziś postaram się bez napadów słodkości:) oprócz tej jednej kostki gorzkiej czekolady do śniadania, ale cicho to zostaje między nami... hihi

Życze miłego i bardzo pozytywnego dnia!!! 

Buziaki<3 comment-3--="">


Monday, 3 March 2014

Na obiad leczo

   


      Dziś na obiad zdecydowałam się zrobić leczo. Ta potrawa kojarzy mi się z końcem lata i początkiem jesieni. Kiedy dni są jeszcze ciepłe a wieczory robią się chłodne, a my w słoiki chcemy zamknąć aromat lata i jego kolory. Pamiętam, że pierwsze w życiu leczo robiłam mając jakieś 14 lat ze swoją najlepszą przyjaciółką.
To danie jest idealne na zimne wieczory kiedy chce się przywrócić choć na moment lato w swoim domu. Takie są moje skojarzenia, a jakie macie wy? Dziś po wielu latach postanowiłam, że zrobię je na obiad. Moje leczo jest inne od wszystkich;p Nie ma w nim mięsa a same warzywa, coś dla wegetarian:)

Użyłam:
jedną cała cukinię
1,5 pomidora
1/4 papryki czerwonej, niestety w warzywniaku nie mieli żółtej
puszkę czerwonej fasoli
puszkę kukurydzy
3 ząbki czosnku
1/2 białej cebuli
sól, pieprz, bazylia, oregano, zioła prowansalskie, ostra i słodka papryka, curry, odrobina wegety

Czosnek i cebulę podsmażyłam na oliwie, następnie dodałam paprykę, potem cukinie chwilę poddusiłam i dodałam resztę warzyw. Dusiłam wszystko na woku aż cukinia i papryka były miękkie. Zajęło mi to góra 25 minut. Danie jest w pełni vege, same warzywa i do zagryzienia chleb sojowy podpieczony w tosterze.

Samcznego:)


Tuesday, 21 January 2014

placki marchewkowe



Ostatnio na obiad robiłam placki marchewkowe:)
Baza na placki jest taka sama jak na placki z cukini:) toteż nie będę ponawiać przepisu.
Dodatkiem do tych placków był biały ser twarogowy zmielony z kefirem, którym polałam placki i sałatka  z selera i brzoskwini!! Pycha!!
















Kolejnego dnia też jadłam te placki, dodatkowo pokroiłam sobie kiwi:)
smacznie i zdrowo.

Translate