Jak to po detoksie bywa, przychodzi czas na dietę. Hmm a może nie dietę, ale nastawienie na zdrowe odżywianie i powolne tego wprowadzanie na stałe. Dieta źle się kojarzy, z wyrzeczeniami, ciągłym kalkulowaniem i myśleniem o tym co się zje i kiedy. Wydaje mi się, że przede wszystkim musimy zmienić swoje nastawienie do słowa "dieta" i tego co się z nią łączy. Ja naprawdę już próbowałam wielu i efekty były różne, wiem jednak, że najlepiej się czułam kiedy to jadłam regularnie, miałam regularny tryb życia, więcej spałam i nie miałam stresującej pracy. Wtedy było fantastycznie i wcale nie musiałam sobie odmawiać pewnych rzeczy, bo mój organizm był już przyzwyczajony do pewnego schematu. Właśnie, schemat, to chyba jest najważniejsze w diecie, być systematycznym, mieć wszystko poukładane. Ale, jak same wiemy, nie zawsze się to udaje. Ja widzę teraz po sobie, mam bardzo nieregularny tryb pracy, a co za tym idzie życia, moje posiłki mimo, że są zdrowe, są jedzone o nieregularnych porach, a nawet jak przez kilka dni udaje mi się jeść regularnie, to potem następuje zmiana i organizm znowu musi się przestawić na inny tryb pracy. Jednak myślę sobie "już tak daleko zaszłaś, masz ogromną wiedzę, którą nadal pogłębiasz z zakresu dietetyki i zdrowego odżywiania, więc szkoda ponownie byłoby stracić to co udało mi się osiągnąć". Wam pewnie też się zdarzało odbiegać od waszego nowego zdrowego żywieniowego planu i wpadać w pułapkę szybkiego życia i niezdrowego jedzenia? Mnie się tak zdarzało, aż powiedziałam sobie dość. Czemu mam to stracić?? Przecież tak ciężko pracuje. No właśnie, wszystko jest w głowie, dopóki sobie nie poukładamy co jest dobre a co złe dla nas to nigdy, naprawdę nigdy pomimo wielu chęci nie uda się nam osiągnąć zamierzonego celu. Ja na nowo sobie układam i mam nadzieję, że będzie to ostatni raz kiedy sobie tak układam, i że tym razem zostanie to ze mną na zawsze:)
Mój pierwszy dzień diety wyglądał tak:
na śniadanie bułka grahamka z jajecznicą z jednego jajka i dwoma plasterkami pomidora. (Nie mam zdjęcia bo było tak pyszne, że od razu zjadłam:P)
Na obiad sałatka z rybą. Filet pstrąga podduszony na patelni z sosem jogurtowo-musztardowym, a do tego kilka liści cykorii i pokrojony pomidor.
Na podwieczorek tego dnia zjadłam jogurt naturalny z łyżką miodu, a na kolację serek wiejski. Plus około dwóch litrów wody mineralnej.
Drugiego dnia na śniadanie miałam pół kostki twarogu z rzodkiewką i ogórkiem. Na drugie śniadanie miał być sok z grejpfruta, ale nie mam wyciskarki więc obrałam dwa owoce i dodałam do tego jeszcze pomarańcz.
Na obiad była sałatka z kurczaka z pomidorem, czarnymi oliwkami i cykorią, a i dwoma plasterkami sera pleśniowego. Tą sałatkę podzieliłam na dwa dni.
Na podwieczorek 100 gram serka homogenizowanego Emilki i 50 gram jogurtu z cynamonem. Kolację juz odpuściłam, bo nie miałam miejsca:)
Jak widać nawet na diecie można sobie ładnie pojeść:)
Trzeciego dnia, czyli dziś:) Na śniadanie miałam pastę z makreli i twarogu na trzech kromkach wasy, plus konserwowa papryka.
Na drugie śniadanie, dwie łyżki sałatki owocowej(głownie pomarańcz i mandarynka) plus jedni kiwi.
Na obiad sałatka z dnia poprzedniego.
Podwieczorek pominęłam, ponieważ obiad miałam koło 15 a kolację zjem o 19. Na kolację pasta z makreli na kanapkach z cykorii.
Dodatkowo tego dnia wypiłam około dwóch litrów wody, plus zielona herbata i dwie szklanki wody z octem jabłkowym i mała kawę.
Jutro kolejny dzień diety, a na obiad indyk!!!
Trzymajcie się ciepło, niech moc będzie z wami!!! Buziaki<3 br="">3>
No comments:
Post a Comment