Wednesday 18 June 2014

Co mi dała dieta ułożona przez dietetyka??

Hej,
jak wiecie jakiś czas temu dostałam dietę od dietetyczki na redukcje zbędnych kilogramów. Pomysł wydawał mi się bardzo obiecujący, ponieważ już od jakiegoś czasu borykam się z nad bagażowymi 3 kg i nie mogę się ich pozbyć..;/ Dlatego pomyślałam, super dostanę porady i wsparcie od "mądrej" osoby i powinno wszystko iść jak po maśle. (Wiem, że ta osoba pomogła wielu innym i tamtym osobom udało się stracić zbędne kg). No cóż, myliłam się. Dieta, którą mi zaproponowano składała się głównie z owoców, warzyw i białka. No niby dobrze, ktoś by sobie pomyślał, jak się chce zredukować kilogramy to taka dieta będzie najlepsza. Cóż, okazało się nieco inaczej. Najpierw był detoks, no ok pomyślałam, same owoce i warzywa, potem mięsko, zero węglowodanów. Potem tydzień "normalnej" diety, znowu zero węgli. (Musze zaznaczyć, że brak węglowodanów w diecie nie jest najlepszym pomysłem, przynajmniej w moim wypadku... Dlatego też, sama sobie wprowadzałam odpowiednią ilość węgli w stosunku do mojego zapotrzebowania, jednak sądzę, że i tak było ich za mało). I później się zaczęło. Problemy z chodzeniem do toalety, zaparcia itp. Nie powiem, ze było mi miło z tego powodu.. wręcz przeciwnie,. strasznie się denerwowałam i złościłam, no bo jak to tak?? Robię to co mam zalecone i takie problemy mnie spotykają?? To takie nie sprawiedliwe, w dodatku sporo się ruszam, ćwiczę itp. Zaczęłam sobie wszystko analizować i się zastanawiać, co jest tego przyczyną? Bo pamiętam jak w zeszłym roku jadałam co chciałam, nie przekraczając dziennej dawki 1200-1400 kcal i było wszystko w porządku. A tu? jem praktycznie tylko białko i warzywa i owoce, dużo pije i takie problemy? Z mojego mini dochodzenia doszłam do wniosku, że to właśnie brak węglowodanów jest powodem zaparć i złego nastroju, a co za tym szło ciągła potrzeba czegoś słodkiego. w tym przekonaniu utwierdził mnie pobyt w domu. Przez dwa tygodnie do każdego posiłku miałam węglowodany , czy to kromka chleba, płatki owsiane, ziemniak, czy makaron. I co? I wszystko było wspaniale!!! Wszelakie problemy minęły jak ręką odjął. Mnie się poprawił humor, czułam się rewelacyjnie a co najważniejsze waga lekko ruszyła. Nie chcę mówić, że dieta od tej dietetyczki była zła, bo nie była, ale jak się okazało nie najlepsza dla mnie. Prawda jest taka, że jak człowiek jest przyzwyczajony do jakichś produktów i potem mu się je odbiera to organizm się buntuje i próbuje na wszelkie możliwe sposoby sobie te braki nadrobić. Mój organizm właśnie tak zareagował. Braki węglowodanów zbożowych nadrabiał gromadzeniem ich z innych produktów. Moim zdaniem i doświadczeniami jakie mam, nie mogę rezygnować z węglowodanów, przede wszystkim tych zbożowych, ponieważ zawierają one potrzebny w przemianie materii błonnik, który pomaga w lepszej pracy jelit. Podsumowując, pieniądze, które wydałam na tą dietę mogłam sobie przeznaczyć na coś innego... Trudno, jest to też dla mnie jakąś lekcja. najlepiej jest słuchać własnego ciała i jego potrzeb, a nie osób, które mnie nie znają i coś mi zalecają, nie wiedząc tak naprawdę o mnie nic. Kochane, ten post mam nadzieję, że będzie dla was przestrogą. Zauważcie, że to co dla jednych jest odpowiednie dla innych już nie, każdy jest inny i reaguje na różne sposoby. Ja już wiem, że nikt mi nie pomoże, jeśli ja sama sobie nie pomogę.


No comments:

Post a Comment

Translate